Czasami się zastanawiam czy moje życie mogłoby wyglądać inaczej, rodzice,pies,przyjaciele,chłopak świetne oceny o tym kiedyś marzyłam dopóki na własnej skórze zrozumiałam że życie nigdy nie było i nie będzie kolorowe a to co było piękne było tylko udawane zresztą jak wszystko, bo życie to jednak wielka komedia i horror w jednym, a człowiek jeśli nie wyłączy uczuć zginie juz w pierwszej scenie.
Miami godzina 20
Siedziałam w klubie i czekałam na tego małego czarnego debila zwanego moją przyjaciółką już do godziny, ja rozumiem spóźnić się max do 15 min ale godzina! Gorzej niż ja a ja to potrawie się niezle spóźnić.
- Viki nie denerwuj się bo złość piękności szkodzi!- krzyknął barman który jest też naszym przyjacielem od dzieciństwa. Wysoki dobrze zbudowany 24 latek który jest niestety albo stety gejem. Kiedyś się z nim przespałam tylko i wyłącznie dlatego że mnie o to poprosił bo chciał sprawdzić czy faktycznie jest gejem. No i jest nim ale nie powiem dobrze nam było.
- Pilnuj lepiej żeby ludzie mieli co pić albo zgłoszę twoje niestosowne zachowanie do szefa!- odkrzyknęłam
-to nim jesteś!- puścił mi oczko i poszedł
-Strasznie cię przepraszam ale nasz ostatni klient robił problemy ale już wszystko załatwione- dopadła mnie Veronica siadając obok na krześle
- ale już wszystko okej? wiesz że nie możemy sobie pozwolić na wpadkę- zmroziłam ją wzrokiem kiedy zabrała mi mojego drinka
- ugh fuj czy to jest woda!- skrzywiła się
- nie będę dziś pić ma przyjść facet ze zleceniem chce być trzeźwa
- cokolwiek! Paweł! to samo co zawsze- machnęła ręką
- a może by tak proszę!- przekrzykiwał muzykę, jezu czy oni zawsze muszą się na tak siebie drzeć?
Poczęstowała go środkowym palcem a on jej wysłał buziaka czy standard.
Siedząc tak rozglądałam się czy wszystko jest okej, klub otworzyłyśmy jakoś rok temu i już dostał miano najlepszego klubu w mieście jesteśmy z niego naprawdę dumne.
- Witam mam przyjemność z Victorią? - usłyszałam przy uchu na co mimowolnie się wzdrygnęłam
- Pan Collins?- na potwierdzenie tylko kiwnął głową, złapałam za swoją torebkę i szturchnęłam Veronicę pokazując jej że Idę na zaplecze jakby co.
- Zapraszam do biura będzie tam ciszej
Nawet nie patrząc czy idzie za mną poszłam w dobrze znanym mi kierunku, przy drzwiach kiwnęłam w stronę naszego ochroniarza Paula żeby otworzył mi drzwi i poszedł razem z nami, co jak co ale lubię czuć się bezpieczna.
- Paul będzie nam towarzyszył dla bezpieczeństwa wie że wszystko co usłyszy jest poufne- odwróciłam się w stronę klienta któremu mogłam się dokładnie teraz przyjrzeć. Facet po 40 ubrany w garnitur dobrze zbudowany z teczką nie wygląda na pierwszy rzut oka na faceta który chce zaraz zlecić morderstwo.
Wchodząc do gabinetu mimowolnie się uśmiechnęłam to jest mój teren a na moim terenie się najlepiej czuje...
- wiec słucham co pana do nas sprowadza- usiadłam za biurkiem
- prowadzę firmę transportową i od dłuższego czasu nęka mnie niejaki Max mówiąc że to jego sa tereny magazynowe na wybrzeżu i mam mu płacić składki, nie to żebym się go bał ale juz kilkoro moich ludzi posłał do szpitala i zaczyna mi działać na nerwy. Jestem szanującym się biznesmenem i nie mogę mieć krwi na rękach a słyszałem od waszego szefa Diego że jesteście najlepsze w tym stanie i ładnie po sobie sprzątacie zapłacę połowę teraz a resztą po robocie kwota nie ma znaczenia najważniejsze żeby w końcu ten dupek odpierdolił się od moich interesów- no nie powiem facet powiedział od razu wszystko co mnie interesuje wie na czym stoi
- Ile ich jest?- schylił się do swojej teczki co nie uszło uwadze Paula który był już o dwa kroki bliżej nas niż przedtem. Nie zareagowałam zna się na swojej pracy znamy się już trzy lata i musiałam dużo zapłacić Diego żeby mi go dał szanuje go płacę mu bardzo dużo ale w zamian oddaje mu swoje życie wie że jeśli cos wyjdzie nie tak to nie zemszczę się na nim tylko na jego rodzinie. Taka już niestety jestem.
Collins powyciągał masę papierków i dwie mapy rozłożył je przede mną
- Tutaj są ich magazyny jest ich 6 - pokazał na jednej z map- jeśli ktoś zadzwoni po gliny będziecie miały 20 min bo w takim tempie ona przyjeżdża, wszystkich macie usunąć Max ma gabinet na górze i tam przesiaduje większość czasu wiem też że wszyscy będą jutro na miejscu bo mają dostawę narkotyków- obok są moje budynki powiem chłopaką że się zjawicie to was wpuszczą na dach jesli chcecie- analizowałam wszystko co do mnie powiedział, dach się oczywiście przyda snajperem jestem dobrym Veronica na bliskie odległości jest genialna wiec nie ma problemu, ulokowanie jest bardzo dobre na miejscu sie zobaczy na co mam widok z dachu kwestia dosłownie 5 minut jeśli nadarzy się okazja i będzie po wszystkim.
- bierzemy- uśmiechnęłam się i zgarnęłam wszystkie papiery żeby je przeanalizować jeszcze raz w domu.
Wyciągnął połowę kwoty którą pewnie ustalił z Diego, no no z tego co widzę pól miliona już mamy i taka praca mi się podoba.
- po resztą wpadniemy z przyjaciółką do pana firmy- wstałam poprawiłam sukienkę - miłego wieczoru panu życzę i niech się pan nie obawia jutro będzie już po sprawie. Paul odprowadź pana- spojrzeniem odprowadziłam mojego gościa i szybko wystukałam wiadomość do Veroniki żeby przyszła na górę.
Po upływie 5 min z drinkami w ręku przyszła Verka siadając przede mną zakładając nogę na nogę dała mi do zrozumienia że czeka aż jej opowiem wszystko.
Koło 3 postanowiłyśmy się zbierać klub był juz zamykany i pracownicy sprzątali syf który zostawili imprezowicze ktoś się jeszcze awanturował przy wejściu że jest jeszcze wcześnie i nie zamierza wychodzić, ochroniarz mu usilnie próbował powiedzieć że w tygodniu klub jest otwarty do 3 a w weekendy do 6 ale ten dalej sie awanturował.
- Paul idź coś z tym zrobić bo działa mi na nerwy- burknęła Verka patrząc w tą samą stronę co ja
Paul poszedł a ja udałam sie do bary gdzie Paweł i dwie kelnerki sprzątały go
- zawsze mnie intrygowało to jak szybko się denerwujesz i jak coś cie szybko wkurza- zaśmiałam sie patrząc na przyjaciółkę która teraz z lekkim uśmiechem obserwowała szamotaninę przy drzwiach, jestem pewna że ten facet skończy z ryjem na chodniku niestety nasi ochroniarze nie są jakoś bardzo mili a nawet powiedziałabym że nie są wcale.
- Paul jedziemy do domu- wstałam ubierając kurtkę- a ty się wyśpij zanim do mnie przyjdziesz- wskazałam palcem na szatynkę która czekała aż Tom jej ochroniarz, przyjaciel i kierowca przyjdzie
- tak tak nie trój już i jedz do domu- wywróciłam oczami na jej zachowanie
- Dobranoc wszystkim!- krzyknęłam na odchodne kiedy wychodziłam z klubu- dziękuje Matt- uśmiechnęłam się do chłopaka który otworzył mi drzwi i pomógł wdrapać się do samochodu- do domu Paul.
Jadąc do domu obserwowałam nocne życie w Miami które zawsze mnie fascynowało, nawet nie wiem kiedy wjechaliśmy do podziemnego garażu a Paul mi otworzył drzwi. Poszliśmy w stronę windy wstukałam kod a ona się otworzyła kliknęłam dwa guziki z moim pietrem oraz piętrem Paula.
-Dobranoc Viktoria- machnęłam w jego stronę kiedy wychodził z windy
- ucałuj Scarlett i przeproś ją że tak późno, bądź jutro o 6- wiedząc że zaraz znajdę się w swoim mieszkanku ściągnęłam buty i czekałam aż winda zatrzyma się na samej gorze.
Zabrałam ze sobą kubek z kawą i poszłam do swojej sypialni która była urządzona w nowoczesnym stylu tak jak lubię jeszcze skręciłam do garderoby po coś luźniejszego i zajęłam się zleceniem na jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz